piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 16

Obudziły mnie jakiś śmiechy. Przetarłam oczy i wspomnienia z wczorajszego dnia wróciły ze zdwojoną siłą zaczęłam płakać. Ktoś do mnie podszedł i zaczął tulić
-Hej spokojnie nic się nie dzieje-Roxane zaczęła mówić spokojnie.
-O czym ty do mnie mówisz osoba którą kocham nie żyje-wydarłam się. W sali nastała cisza którą przerwało trzaśnięcie drzwiami.
-Louis żyje-powiedziała cicho. Spojrzałam na nią w oczach widać było iskierki szczęścia ale i smutek. Po chwili do mnie dotarło co przed chwilą powiedziałam.
-Nie to nie był Shane prawda-zapytałam przerażona. Roxane spojrzała na mnie ze współczuciem. Opadłam na poduszki i zaczęłam płakać. Lepiej być nie mogło. Ktoś mnie jeszcze przytulił, spojrzałam na tą osobę to była Kat, reszta wyszła z sali. Spojrzałam na nie z łzami w oczach.
-Dlaczego życie musi być takie trudne-zapytałam cicho. Nie odpowiedziały ,nawet nie oczekiwałam odpowiedzi. Chociaż mam jedno pocieszenie wiem że już nie chcę być z Shanem kocham Louisa, ale jakoś szczególnie mnie to nie pocieszyło. Jak ja mam mu teraz wszystko wyjaśnić i za bardzo nie zranić ? co ja gadam już go zraniłam. Cholera. Po chwili do sali weszła Emily ?! Uśmiechnęła się do mnie niepewnie i szybko podeszła.
-Co tu robisz-zapytałam cicho chciałam po prostu na chwilę odpocząć od tego wszystkiego
-No cóż tak się składa że trzy dni temu przyleciałam a wy nie dawaliście żadnego znaku życia, nawet was w domu nie było, aż w końcu media zaczęły trąbić o tym że Lou jest w szpitalu i o to jestem- widząc moja minę udzieliła mi odpowiedzi. Całą trójką spojrzałyśmy na nią przepraszającym spojrzeniem , uśmiechnęła się lekko.
-Kiedy mogę wyjść-zapytałam chciałam już mieć za sobą rozmowę z Shanem.
-Dzisiaj-powiedziała Roxana, odetchnęłam z ulgą, ale po chwili stwierdziłam że nie ma z czego się cieszyć. Jak na zawołanie do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę jeszcze panią na badanie i może pani już jechać do domu-powiedziała wstałam i udałam się za nią. Zrobili mi jakieś badania i jak powiedziała pielęgniarka dostałam do ręki wypis.Weszłam do sali, dziewczyny mnie już spakowały posłałam im  wdzięczne spojrzenie.
-Co z Lou ?-zadałam nurtujące mnie pytanie
-Lekarze go odratowali, ale nadal jest w śpiączce-powiedziała Roxane. Kiwnęłam głową i wyszłam z sali, przed spotkaniem z Shanem chciałam go jeszcze zobaczyć, niepewnie weszłam do jego sali. Od wczoraj nic się tutaj nie zmieniło, nadal leżał podłączony do masy urządzeń. Kiedy tylko patrzałam na to w jakim jest stanie bolało mnie serce a poczucie winny ze to z mojego powodu tu leży zżerało mnie od środka. Usiadłam obok niego i pogłaskałam go  delikatnie po policzku.

Perspektywa Louisa 

Czułem się dziwnie. Wszystko mnie bolało nie widziałem nic ale za to wszystko słyszałem. Pamiętam jak usłyszałem z jej głos rozpoznał bym go wszędzie. Powiedziała kocham cię. Poczułem się strasznie szczęśliwy poczułem niesamowitą siłę i udało mi się otworzyłem oczy i odpowiedziałem jej tym samym, ale po chwili ta siła mnie opuściła. Ciemność mnie pochłaniała, nie chciałem tego ale nie mogłem nic poradzić. W pewnej chwili rozbłysło światło, a ja znalazłem się obok mnie leżącego na łóżku, stałem i patrzyłem na siebie, widziałem wszystko w okół siebie ale nikt nie widział mnie trochę mi zajęło zanim się zorientowałem,  . Rozejrzałem się po pomieszczeniu byłem w nim sam. W pewnej chwili do pieszczenia weszła Ona ta którą kocham. Usiadła koło mnie i delikatnie pogłaskała po policzku, poczułem to uśmiechnąłem się, ale uśmiech znikł mi z twarzy gdy zobaczyłem smutek w jej oczach, podszedłem do niej i pogłaskałem po policzku, nie poczuła tego. A niech to szlag !
-Wiem że mnie nie słyszysz-powiedziała nic bardziej mylnego -ale muszę się komuś wygadać a osoba którą kocham to chyba najlepsze wyjście nie sądzisz ? -słuchałem jej uważnie, przyglądając się jej pięknym ustom, oczom, wszystko w niej jest piękne z moich rozmyślań wyrwał mnie jej cudowny głos
- nie wiem co mam robić, naprawdę nie chce ranić Shana, ale pojawiłeś się ty. Wtedy w tamtą noc czułam się naprawdę szczęśliwa - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie, tak ja też byłem, ale teraz szczęście mnie rozpycha od środka, tylko trochę głupio wyszło że mnie nie widzisz, znaczy się widzisz mnie ale nie słyszysz no wiesz. Ja pierdole Tomlinson ogarnij.
-Jezu Louis przepraszam, to moja wina że tu leżysz ja, ja-schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać, nie mogłem na to patrzeć to że tu leże to tylko i wyłącznie moja wina, łzy zaczęły mi spływać po policzkach, znów przeze mnie cierpi czułem się okropnie po chwili podniosła głowę
-Ja nie wiem co mu powiedzieć-wyszeptała-boję się- przytuliłem ją
-Dasz radę-wyszeptałem i pocałowałem w czoło. Chwilę jeszcze posiedziała i poszła. Martwiłem się o to czy da radę, mam nadzieje że da, po chwili do mojej sali weszła reszta młotków z zespołu oraz dziewczyny. Wszyscy byli przybici. -Hej uśmiechnijcie się jestem tu z wami i żyję-krzyknąłem i zacząłem wszystkich tulić no tak nie widzą mnie i nie czują nie lubię tego... Minęły już trzy tygodnie i nic się nie zmieniło wciąż jestem ty jebanym duchem. Czuję się trochę jak bym był psychologiem. Wszyscy po kolei przychodzą do mnie i mówili co u nich. U Roxane i Nialla świetne się układa chyba że czegoś mi nie powiedzieli w co wątpię.Chociaż znam Roxane w końcu to moja przyjaciółka i coś ukrywa. Kat i Harry u tych to się dopiero dzieje wiem ,ze się kochają i oni też ale no cóż poradzić prawie codziennie przychodzą i się żalą ze znów się pokłócili a najśmieszniejsze jest to że to są jakieś drobnostki będę musiał poważnie porozmawiać z Harrym jak się już obudzę mam nadzieje że to nastąpi prędko. Ach no i jeszcze Zayn i Emily ci to to dopiero głupcy oboje do mnie przychodzą i jęczą że się kochają i co ? żadne nie zrobi pierwszego kroku bo się boją odrzucenia walnąć ich przez głowę to mało. Za to u Liama jest zupełnie odwrotnie ten to czasu nie marnował i od trzech tygodni jest z Danielle pasują do siebie. No i tak Annie do tej pory pamiętam jak serce mi się krajało jak płakała po rozmowie z Shanem. Nawet jej nie wysłuchał spakował się i wyjechał nikt nie wie co się z nim dzieje chociaż czuje że Roxane doskonale wie,i to jest to co ukrywa. Ann codziennie przychodzi i wita się ze mną całusem w policzek opowiada co u niej i wychodząc mówi ze mnie kocha tęskni i daje całusa tym razem w usta. Dzisiaj znów przyszła i pocałowała w policzek a ja poczułem się dziwnie tak jak bym mdlał po chwili była już tylko czerń. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Czułem jej rękę na swojej instyktownie uścisnąłem ją poczułem że Ann się spina i po chwili był już tylko trzask drzwiami. Otworzyłem oczy wszędzie było biało czy to już niebo ? Pomyłka ta sama sala szpitalna w której byłem przed chwilą ale zaraz jestem w swoim ciele wreszcie. Do sali wleciała Ann a za nią lekarze uśmiechnąłem się szeroko. Podbiegła do mnie i zaczęła całować. Po chwili się odsunęła i przeprosiła bo jak to ona ujęła dużo mnie ominęło. Szybko zaprzeczyłem i opowiedziałem o tym jak byłem po za swoim ciałem. Lekarz nie dowierzał ale w końcu udało mi się go przekonać. Wyszedł z sali mamrocząc że to cud.. Zaśmialiśmy się z Ann wreszcie usłyszałem jej śmiech to było jak miód na uszy. Po chwili spoważniała
-Czy cię do końca pojebało, próba samobójcza ? ja ci zaraz dam nawet nie wierz co przeżywałam- krzyczała dalej na mnie coś w stylu idiota głupek i tym podobne. Cierpliwie czekałem aż skończy
-Kocham cię- odpowiedziałem jej uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Tą piękną romantyczną scenę , przerwał nam czyjś krzyk. Ann odskoczyła ode mnie jak oparzona oboje spojrzeliśmy w stronę źródła dźwięku. Zaczęliśmy się śmiać to był nikt inny jak Harry Styles skaczący po sali i krzyczący wybudził się. Po chwili spoważniał i spojrzał na naszą dwójkę wzrokiem pełnym wyrzutu.
-Dlaczego do cholery nie po informowaliście że mój Boo Bear się wybudził ? Foch forever- powiedział tupnął nogą i odwrócił się do nas plecami. Znów zaczęliśmy się śmiać. Po chwili odwrócił się i na mnie rzucił.
-Tylko udawałem
- Och ty mi się tu nie ciesz co ty sobie dzieciaku myślisz zaraz tak cię kopnę w tyłek że na drugim końcu szpitala się znajdziesz- spojrzał na mnie i otworzył szerzej oczy
-Ale przecież jak ty-zaczął się jąkać i wykonywać jakieś ruchy rękami spojrzałem na Ann właśnie cicho wychodziła z sali. Westchnąłem
-Kociaku wszystko słyszałem każdy z was przychodził i mi się żalił ale ty z Kat to jakaś masakra co się dzieje kłócić się o takie głupoty ?-zapytałem go spokojnie spuścił głowę po chwili poczułem łzy. Podniosłem jego głowę i spojrzałem w zaszklone oczy- słucham
-Bo ja widziałem jak przytula się z z jakimś kolesiem ba jakby na przytulaniu się kończyło chodzi z nim nawet za rękę Louie ja widziałem ją z nim kilka razy-patrzałem na niego zszokowany nie wiedziałem co powiedzieć
-Nie kociaku Kat nie, na pewno nie .masz mi teraz do niej iść i wszystko wyjaśnić rozumiesz ?- kiwnął niepewnie głową. Starłem łzy z jego policzka i uśmiechnąłem się odwzajemnił uśmiech nie pewnie ale odwzajemnił. Wstał i udał się w stronę drzwi. Przez które wlecieli wszyscy moi przyjaciele włącznie z Kat. Kiwnąłem głową Harremu ponieważ spojrzał na mnie niepewnie podszedł do Kat i poprosił ją na słowo. Spojrzała na mnie jej także kiwnąłem głową. Zgodziła się i poszli mam nadzieje że wszystko się wyjaśni. Po chwili dotarło co się dzieje w sali. Wszyscy się przekrzykiwali mówiąc że cieszą się że się wybudziłem. Zatkałem uszy. Po chwili Liam opanował sprawę i można było spokojnie siedzieć. Dzień minął na rozmowach i w końcu zobaczyłem u moich przyjaciół uśmiech na twarzy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powracam do żywych :) Teraz już powinnam regularnie komentować wasze blogi i PRZEPRASZAM że tego nie robiłam. Rozdziały będą się pojawiać w weekendy. Możliwe że kolejny ukaże się niedługo w końcu święta można pisać :33
Jej stęskniłam się za wami :3 and OMG 11 tyś wyświetleń to to mi się nawet nie śniło jesteście wielcy dziękuje wiele przyjemności mi tym sprawiacie a jeszcze więcej komentarzami jestem w wielkim szoku ze komuś się to podoba :3